Dudek: Liverpool będzie atakował kolejny tytuł!

Wojciech Piela i Jerzy Dudek
fot. Superbet Na zdjęciu: Wojciech Piela i Jerzy Dudek

Jak to jest zdobywać tytuł przy pustych trybunach? Jak pandemia wpłynie na kolejny sezon The Reds? Kto był kluczową postacią Liverpoolu w tym sezonie?

Czytaj dalej…

Jerzy Dudek na spotkaniu z okazji zakończenia sezonu Premier League, zorganizowanym przez Superbet Zakłady Bukmacherskie – bukmachera, którego jest ambasadorem – w krakowskim Bull Pubie, podzielił się spostrzeżeniami nie tylko na temat minionego sezonu, ale również przyszłości mistrzów Anglii.

Mistrzostwo w erze pandemii można traktować jako triumf pełnowartościowy, czy będzie posiadało ono pewną skazę?

– Ironią losu jest, że pierwszy po 30 latach tytuł Liverpool zdobywa w takich okolicznościach. To banał, ale tytuły smakują najlepiej, gdy po końcowym gwizdku można dać się ponieść radości i świętować sukces razem z rozentuzjazmowanymi fanami. Z drugiej strony, ta niepełna radość może spotęgować głód i sprawić, że zawodnicy będą dodatkowo zmotywowani, aby sukces powtórzyć. Nie będą nasyceni.

– Świętowanie mistrzostwa na trybunach jest dla fanów szalenie ważne. Takie wydarzenia budują tożsamość. Rodzą się historie, które żyją przez dziesiątki lat. Niemniej trzeba się cieszyć. To wielki sukces. Sam wiem, jak bardzo bolało, gdy byliśmy o krok od mistrzostwa, ale nie udało się po nie sięgnąć.

Siłą Liverpoolu jest kolektyw, czy któreś ogniwo zasługuje na szczególne docenienie?

– Fantastycznie ogląda się Van Dijka, imponuje Alisson, który rozwinął się w ostatnich miesiącach nieprawdopodobnie. Pewność siebie, gra nogami, fantastyczna gra na linii i wprowadzenie spokoju w rozegraniu piłki. To już nie są czasy, gdy od bramkarza oczekiwało się grania na wysokiego napastnika. Dzisiaj stawia się na krótkie rozgrywanie piłki i wyprowadzanie jej od bramki. To stawia wysokie wymagania przed bramkarzami i Alisson odnajduje się w tym znakomicie. Salah zaliczył minimalny zjazd w stosunku do poprzedniego sezonu, ale za to boczni obrońcy Liverpoolu wyprawiali niesamowite rzeczy, są kompletni, definiują na nowo grę na swoich pozycjach. Ale kluczową postacią jest Henderson, który daje zespołowi wiele nie tylko na boisku, ale przede wszystkim poza nim. Przez lata był uważany za zawodnika, który nigdy nie zastąpi Stevena Gerrarda. Udowodnił jednak, że jest inaczej.

Kadra Liverpoolu wymaga wzmocnień?

– Na pewno będzie trzeba wprowadzić do zespołu trochę świeżej krwi. Raczej nie powtórzy się sytuacja z poprzedniego okienka, gdy dokonywano kosmetycznych zmian. Odejście Lovrena spowoduje konieczność zakontraktowania klasowego środkowego obrońcy. Być może wzmocnienia wymaga pozycja środkowego napastnika, choć tutaj jest Origi, który jako dżoker jest fenomenalny. Jeśli miałbym szukać słabych punktów Liverpoolu, to najmniej efektywny jest chyba Gomez grający koło Van Dijka. Zespół potrzebuje rywalizacji, która będzie katalizatorem rozwoju zawodników.

Jak świętuje się sukcesy w Liverpoolu?

– Setki tysięcy kibiców, atmosfera wręcz nie do wyobrażenia. Niezwykły klimat. Pamiętam obrazki, gdy kibice Evertonu mieli w oknach flagi swojego klubu, ale obok widniały napisy gratulujące Liverpoolowi zdobycia trofeum. To pokazuje inny wymiar kibicowskich potyczek.

Można już pokusić się o jakieś przewidywania, jak będzie wyglądał kolejny sezon Premier League?

– Liverpool będzie wciąż głodny sukcesów, Manchester City pała żądzą rewanżu, Chelsea zbroi się i już teraz ma znakomity skład, dowodzony przez młodego, ambitnego trenera, który jednocześnie jest legendą klubu. W dodatku mówi się o kolejnych potencjonalnych wzmocnieniach The Blues. Do czołówki dokooptował w końcu Manchester United, który potrzebuje uzupełnień na kilku pozycjach, aby włączyć się do walki o mistrzostwo.

Żałuje Pan, że nie zagrał w barwach Górnika Zabrze, którego jest Pan kibicem?

– Rzeczywiście, od małego byłem fanem Górnika, jeździłem na mecze, fascynował mnie ten zespół. Odcisnął piętno na moim piłkarskim życiu i do dzisiaj mocno mu kibicuje. W młodości marzyłem o występach w barwach zabrzan, ale moja kariera potoczyła się jednak tak, a nie inaczej. Dość wcześnie wyjechałem i długo grałem zagranicą. Nie chciałem kończyć kariery nie będąc w pełni formy i nie mogąc dać zespołowi 100%.

Co składa się na dobrego bramkarza?

– Pamiętam swój pierwszy trening na bramce. Grałem w polu, ale nasz bramkarz nie był wystarczająco dobry. Trener zaproponował mi zmianę pozycji, a kiedy okazało się, że jestem niezły zapytał, czy moi rodzice są wysocy, bo jeśli tak, to mam szansę na zrobienie kariery na bramce. Bramkarz musi być nie tylko sprawny, ale przede wszystkim odporny psychicznie. Musi dawać kolegom z zespołu poczucie bezpieczeństwa, często musi być pierwszym, który po niepowodzeniach wstaje, podnosi głowę i daje partnerom pozytywny impuls. Wszyscy na Ciebie patrzą. Ty jesteś ostatnim zawodnikiem, często ostatnią nadzieja. Granie na bramce było moją pasją. Nie byłem stworzony do biegania, miałem inne predyspozycje. Wszystkim młodym bramkarzom mówię, że muszą wierzyć w swoje marzenia, podążać za ambicjami, nie bać się odważnych decyzji.

Obecność na boisku, czy na trybunach. Co wiąże się z większym stresem?

– Najtrudniejszym okresem „okołomeczowym” jest wyczekiwanie na pierwszy gwizdek. Kiedy pompowany balon powoduje nagromadzenie przeróżnych myśli o meczu. Natomiast kiedy już wpadasz do akwarium, rośnie adrenalina i masz poczucie wpływu na wydarzenia boiskowe, stres znika i jesteś skoncentrowany wyłącznie na zadaniu. Ale gdy siedzisz na ławce, tracisz poczucie sprawczości i wiesz, że nie masz wpływu na to co się stanie w najbliższych 90 minutach, stresujesz się dwa razy mocniej. Przeżywasz zdecydowanie negatywne, wręcz niezdrowe emocje.

Komentarze