Milik i Dzeko – jedno marzenie, jeden klub, dwa rozczarowania

Arkadiusz Milik
Obserwuj nas w
fot. Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Arkadiusz Milik

Obaj marzyli o tym samym. Obaj chcieli grać w wielkim Juventusie. Ostatecznie pozostali w swoich dotychczasowych klubach. Arkadiusz Milik i Edin Dzeko w środę będą mieli pierwszą okazję spotkania się na boisku od czasu zamknięcia zwariowanego dla nich letniego okna transferowego. Czy Bośniak może mieć pretensje do reprezentanta Polski?

Czytaj dalej…

  • Edin Dzeko przygodę z włoskimi boiskami rozpoczął pięć lat temu, Arkadiusz Milik do Serie A trafił rok później
  • Pozyskaniem obu zawodników zainteresowany był Juventus. Dzeko i Milik byli zdecydowani na przenosiny do Turynu, ale ostatecznie Starą Damę zasilił Alvaro Morata
  • Transfer Dzeko do Juventusu był uzależniony od przejścia Milika do Romy
  • W środę obaj zawodnicy będą mieli szansę spotkać się ze sobą na boisku. Będzie to dla nich okazja do wyjaśnienia sobie sytuacji

Obaj zawodnicy z Serie A związani są od kilku lat. Dla Edina Dzeko obecny sezon jest już szóstym na boiskach włoskiej ekstraklasy, Milik we Włoszech pojawił się rok później. Bośniacki napastnik na Stadio Olimpico, podpisując kontrakt z Romy, przenosił się na Półwysep Apeniński z ogromnym doświadczeniem, które nabył najpierw w niemieckim Wolfsburgu, a następnie angielskim Manchesterze City. We Włoszech z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem i przez ostatnie pięć sezonów stanowił o sile ofensywnej Giallorossich. Drużynę Romy do tej pory reprezentował 224 razy, zdobywając dla niej 106 bramek.

Milk przygodę z włoskimi boiskami rozpoczął w połowie 2016 roku, kiedy po świetnych występach w Ajaksie Amsterdam sięgnęli po niego przedstawiciele Napoli. Z sezonu na sezon, mimo wielu problemów zdrowotnych, był coraz ważniejszym punktem drużyny ze Stadio San Paolo. W sezonie 2018/19 zdobył dla Napoli 17 bramek w 35 ligowych występach, w kolejnym 11 razy wpisał się na listę strzelców w 26 rozegranych meczach.

Co łączy obu zawodników? Juventus! Włoski gigant był w ostatnich miesiącach łączony ze sprowadzeniem obu napastników. Najpierw bliżej przenosin do Turynu był Arkadiusz Milik, a w końcówce okna transferowego jedną nogą na Allianz Stadium był Edin Dzeko. Co więcej, przenosiny Bośniaka do Juventusu były w dużej mierze uzależnione od reprezentanta Polski. Obaj ostatecznie pozostali w swoich klubach, ale w zupełnie innej atmosferze. Czy 34-latek może mieć żal do osiem lat młodszego kolegi?

Transferowa karuzela bez happy-endu

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Arkadiusz Milik oznajmił władzom Napoli z prezydentem Aurelio De Laurentiisem na czele, że nie przedłuży wygasającego w czerwcu 2021 roku kontraktu z klubem. Polak był zdecydowany na odejście już latem i zrobienie kolejnego kroku w swojej karierze, tym bardziej że na horyzoncie pojawiła się kusząca perspektywa gry w Juventusie, do którego chciał go ściągnąć dobrze mu znany z pracy w Neapolu Maurizio Sarri.

Nie ma wątpliwości, że sprawy skomplikowała decyzja władz Juventusu o pożegnaniu się z doświadczonym szkoleniowcem po zakończeniu ostatniego sezonu. Nowym trenerem Starej Damy został “żółtodziób” Andrea Pirlo, co sprawiło, że szanse Milika na przenosiny do Turynu znacznie się obniżyły. Polak pozostał w orbicie zainteresowań mistrzów Włoch, ale jego notowania wśród innych kandydatów były już znacznie mniejsze.

Problemem w przypadku Milika były również wygórowane oczekiwania finansowe Napoli, które nie zamierzało ułatwiać Polakowi odejścia. Oczekiwania na tyle wysokie, że władze Juventusu nie były gotowe ich spełnić. Sam reprezentant Polski przyznaje w wywiadzie udzielonym WP Sportowym Faktom, że żaden klub, do którego chciał trafić latem nie doszedł do porozumienia z ekipą z Neapolu.

Władze Juventusu rozglądały się także za innymi zawodnikami, którzy mogliby wypełnić lukę w składzie powstałą po odejściu Gonzalo Higuaina. Poważnym kandydatem był właśnie Edin Dzeko. 34-letni już napastnik, z ogromnym doświadczeniem również na międzynarodowej arenie, sprawdzony w bojach na włoskich boiskach, wydawał się idealnym opcją do wzmocnienia zespołu Andrei Pirlo na sezon 2020/21.

Po rezygnacji z Milka, to właśnie Bośniak stał się głównym celem transferowym Starej Damy. Dla Dzeko, który na swoim koncie ma dwa mistrzostwa Anglii, transfer do Juventusu był również doskonałą okazję do dołożenia do swojej kolekcji trofeów mistrzostwa Włoch. Obie strony szybko doszły do porozumienia w sprawie warunków kontraktu, Stara Dama uzgodniła również warunki transferu Romą, która postawiła jednak warunek. Do podpisania dokumentów miało dojść dopiero w chwili sfinalizowania transferu następcy Dzeko. Tym miał zostać… Arkadiusz Milik.

Wydawało się, że pogodzony z upadkiem transferu do Juventusu reprezentant Polski jest gotowy na przenosiny na Stadio Olimpico. Milik na zlecenie Romy przechodził nawet dodatkowe testy medyczne, warunki kontraktu z klubem ze stolicy Włoch również miał ustalone. Gdy wydawało się, że sfinalizowanie transferu jest już tylko formalnością, pojawiły się komplikacje. Włoskie media w pewnym stopniu winę zrzucały na polskiego zawodnika i jego reprezentantów, którzy mieli stawiać Napoli warunki w sprawie rozstania z klubem (dot. wypłaty zaległych wynagrodzeń oraz kary nałożonej na piłkarza w związku z ubiegłorocznym buntem drużyny). Sam Milik tego jednak nie potwierdza, wskazując na to, że do porozumienia nie doszły oba kluby.

Co to oznaczało dla Dzeko? Koniec marzeń o Juventusie. Władze Starej Damy nie zamierzały czekać w nieskończoność i ostatecznie zdecydowały się na sprowadzenie z Atletico Madryt Alvaro Moraty. Powrót Hiszpana na Turynu był równoznaczny z rezygnacją Starej Damy ze starań o pozyskanie Dzeko.

Niespełnione marzenia. Dzeko może mieć żal dal Milika?

Dla 34-letniego napastnika Romy była to prawdopodobnie ostatnia szansa w karierze na dołączenie do drużyny z absolutnego topu. Nie ma wątpliwości, że Dzeko może być rozczarowany tym, jak potoczyły się dla niego ostatnie tygodnie, tym bardziej że to już druga taka sytuacja w jego karierze w ciągu ostatniego roku. Przed sezonem 2019/20 był bowiem mocno łączony z przejściem do Interu Mediolan, ale i w tym przypadku nie udało się osiągnąć ostatecznego porozumienia pomiędzy wszystkimi zainteresowanymi stronami.

Nazwisko Milika z pewnością nie będzie dobrze kojarzyć się reprezentantowi Bośni, ale czy może mieć żal do Polaka? Taką sytuację sugerowały włoskie media. Na okładce jednego z wrześniowych wydań Corriere dello Sport pojawił się nawet apel Edina Dzeko skierowany do polskiego zawodnika: “Milik, podejmij decyzję”, sugerujący, że to właśnie niezdecydowanie napastnika Napoli stoi na przeszkodzie w sfinalizowaniu rozmów.

Od upadku obu transferów minęło już kilka tygodni, zamknięte zostało już okno transferowego, a my jesteśmy nieco mądrzejsi. Choć Dzeko naturalnie może być zawiedziony całą sytuacją, to trudno w całej sprawie winić Milika. Polski napastnik w wywiadzie udzielonym WP Sportowe Fakty, choć jednoznacznie nie wskazuje, że chodzi o transfer do Romy, powiedział: – Napoli nie porozumiało się z drużynami, do których ja chciałem pójść. Myślę, że żaden piłkarz nie doprowadziłby celowo do sytuacji, w której miałby spędzić kilka miesięcy na trybunach. Nie jest to dla mnie miła wiadomość.

To reprezentant Polski miał zdecydowanie więcej do stracenia, znając stanowisko władz Napoli oraz trenera Gennaro Gattuso, którzy jak się okazało, nie blefowali. Milik nie tylko nie został zgłoszony przez klub do rozgrywek Serie A i Ligi Mistrzów, ale prawdopodobnie w najbliższym czasie nie będzie miał również możliwości trenowania z pierwszym zespołem. To fatalna sytuacja, biorąc pod uwagę Mistrzostwa Europy, które zostaną rozegrane latem przyszłego roku. Biorąc to wszystko pod uwagę, a także słowa polskiego napastnika, Dzeko swój żal powinien kierować w innym kierunku.

Bośniak nie powinien jednak długo rozpamiętywać tej sytuacji, bowiem akurat jemu udało się spaść na “cztery łapy”. Jego obecna sytuacja jest diametralnie inna od tej Milika. Dzeko pozostał w zespole, którego cały czas będzie kluczową postacią. Wiele osób na Stadio Olimpico odetchnęło nawet z ulgą, bowiem zamianę Bośniaka na Milika traktowało jako osłabienie zespołu. Urodzony w Sarajewie napastnik jest w Rzymie niezwykle ceniony i niewykluczone, że będzie to jego ostatni klub w karierze. Już teraz włoskie media informują, że klub jest zainteresowany przedłużeniem z nim wygasającego w 2022 roku kontraktu.

Spotkanie we Wrocławiu

W środowy wieczór reprezentacje Polski oraz Bośni i Hercegowiny po raz drugi zmierzą się ze sobą obecnej edycji Ligi Narodów. Obiektywy telewizyjnych kamer mogą być skierowane na Milika i Dzeko, dla których również będzie to druga w tym sezonie okazja do spotkania się na jednym boisku. Pierwszy raz spotkali się jednak jeszcze przed zakończeniem transferowej sagi z ich udziałem. Niewykluczone, że drugą okazję obaj wykorzystają do wyjaśnienia sobie całej sytuacji, która miała miejsce w ostatnich tygodniach.

Wydaje się, że obaj piłkarze mają również dużą okazję do występu od pierwszej minuty. Szanse Arkadiusza Milika na występ w podstawowym składzie znacznie wzrosły w związku z urazem, jakiego w ostatnim meczu z Włochami nabawił się Robert Lewandowski. Choć wydaje się, że sztab medyczny postawi kapitana Biało-Czerwonych na nogi, to selekcjoner Jerzy Brzęczek może mieć w tyle głowy opcję oszczędzenia najlepszego zawodnika swojej drużyny. Niewykluczone, że Polacy od pierwszej minuty zagrają w wariancie z dwójką napastników, który selekcjoner sprawdzał już w niedawnym towarzyskim meczu z Finlandią, a także przez kilkanaście minut ostatniego pojedynku z Włochami.

Do wyjściowego składu bośniackiego zespołu powinien wrócić Edin Dzeko, który ostatni mecz Ligi Narodów z Holandią rozpoczął na ławce rezerwowych i pojawił się na murawie dopiero na ostatnie dwa kwadranse. Trzy dni wcześniej jeden z liderów reprezentacji Bośni rozegrał 120 minut w półfinałowym meczu baraży o awans na Euro 2020 z Irlandią Północną, w którym razem z kolegami musiał uznać wyższość rywali po rzutach karnych.

Komentarze