“Granat” wrzucony w El Clasico. Temperatura wysoka jak nigdy

Barcelona - Real
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Barcelona - Real

W Hiszpanii ktoś chyba uznał, że przed El Clasico już nie wystarcza podgrzewanie temperatury pomiędzy Barceloną i Realem, więc postanowił wrzucić granat do środka obu zespołów. Naiwne byłoby twierdzenie, że to, co dzieje się w tle sobotniego szlagieru będzie miało większe znaczenie, gdy piłkarze wybiegną na murawę, ale nie da się udawać, że w Katalonii i Kastylii “todo bien”.

Czytaj dalej…

Wystarczy rzut oka na hiszpańskie media i widzimy rozpalone pożary, z jakimi przed poprzednimi El Clasico spotykaliśmy się rzadko (o ile w ogóle). Mamy Gerarda Pique punktującego władze Barcelony, sąd nad Zinedinem Zidanem, Ramona Calderona wbijającego szpilki we Florentino Pereza i broniącego Bartomeu. Piłka została gdzieś w tle, na pewno nie można mówić, że atmosfera przed spodziewanymi grzmotami na Camp Nou jest sztampowa.

Ciężkie działa

Symbolicznym nie jest to, że wywiad z Gerardem Pique w dzienniku “La Vanguardia” ukazał się właśnie teraz, ale że Pique teraz go udzielił. Trafiamy tam na pozytywną ocenę Ronalda Koemana, są zdania o dobrych relacjach z Bartomeu, piłkarz też nie deklaruje się, że zagłosuje przeciwko niemu w zbliżającym się wielkimi krokami wotum nieufności, coś tam o szacunku, ale… No właśnie. Jeśli to, co wyżej miało być gaszeniem pożaru, to właściwie we wszystkich pozostałych fragmentach rozmowy widzimy, że Pique robi to benzyną.

– To oburzające, że klub wydał pieniądze na krytykę nas – mówi o aferze “BarcaGate”. Kilka tygodni wcześniej na jaw wyszło, że klub zapłacił pieniądze firmie I3 Ventures, by ta opublikowała w social mediach treści szkalujące niektórych byłych i obecnych zawodników. – Zaufałem Bartomeu, że nic nie wiedział, a facet odpowiedzialny za tę akcję (Jaume Masferrer – przyp. red.) nadal pracuje w klubie. To jest bardzo bolesne.

Działa wytoczone przez obrońcę są potężne, bo Barcelonie dostaje się za złe potraktowanie Leo Messiego (“dlaczego najlepszy piłkarz w historii pewnego dnia zdecydował się wysłać burofaks, bo nie czuł się wysłuchiwany? To szokujące. Leo zasługuje na wszystko, co najlepsze. Nowy stadion powinien nosić jego imię, a potem powinna znaleźć się nazwa sponsora”), brak szacunku do swoich legend (“Wkurza mnie to i dziwi, że ludzie tacy jak Pep Guardiola, Xavi Hernández, Carles Puyol czy Victor Valdés nie są już związani z Barcą, choć zdecydowanie powinni być”) oraz zwolnienie Ernesto Valverde (“Wydawało mi się, że nie jest w porządku wyrzucanie trenera w połowie sezonu, gdy ten wygrał dwie poprzednie ligi, a aktualnie także jest na prowadzeniu”).

Pique doskonale zdaje sobie sprawę, że podpalenie lontu w dowolnym momencie sezonu miałoby głośny efekt, ale przed Clasico jest to prawdziwa bomba. Uznał najwidoczniej, że odgłos eksplozji jest tym, czego Barca potrzenuje najmocniej.

W Realu też gorąco

Real do meczu z Barceloną przystąpi w niecodziennej sytuacji. Jeszcze tydzień temu nikt nie wyobrażał sobie, by z Cadiz i Szachtarem stracić choć dwa punkty, a okazało się, że można nawet komplet. Zachwiało więc pozycją Zinedine’a Zidane’a, choć podobno Francuz cieszy się bardzo dużym poparciem Florentino Pereza. Mniejszym u innych ludzi bywających w gabinetach, dlatego mówi się, że gra o posadę.

Zidane jest świadomy swoich błędów, nawet sam ostatnio przyznał, że skoro wszystko idzie w złym kierunku, jakieś musi robić. Prasa wypomina mu oddanie lekką ręką Hakimiego i Reguilona, którzy po nieudanej przygodzie w Madrycie, z sukcesem znaleźli swoje nowe miejsca na ziemi.

– Wnioski po porażkach? Obejrzeliśmy mecz. Źle zaczynaliśmy w takim sensie, że gdy upadaliśmy, było nam ciężko podnieść głowę i dalej robić swoje. Graliśmy z zespołami, które głęboko broniły i było nam trudno znaleźć rozwiązania. Taki jest jednak futbol, masz trudne momenty. Teraz mamy inny mecz, wyjątkowy i trzeba postarać się zapomnieć o tym, co było – mówi.

Trener Realu przystąpi do meczu ze świadomością gilotyny, jaka unosi się nad jego głową. Wśród jego obrońców jest Ramon Calderon, który uznał, że najlepszą obroną jest atak i swoją złość wyładował na Perezie. – Real pozwolił odejść Cristiano Ronaldo, nie znajdując dla niego żadnego zastępstwa. To niewiarygodne. Teraz winę próbuje się zrzucić na Zidane’a. Czytam, że miałby go zastąpić Raul Gonzales i jestem przeciwny. Nie dlatego, że nie darzę go wielką sympatią i szacunkiem jako piłkarza, trenera i osoby, ale dlatego, że oznaczałoby to zwolnienie trenera, który może popełniać błędy i który bez wątpienia je popełnił, ale który wygrał Ligę Mistrzów trzy razy z rzędu – mówi i przy okazji dostarcza kolejnego paliwa do dyskusji, broniąc… Bartomeu. – Bartomeu był prezydentem od siedmiu lat i kilkanaście tytułów, w tym Ligę Mistrzów. Atak na niego jest niesprawiedliwy.

Kilka pozytywów

Na pewno nie jest jednak tak, że wszystko przed El Clasico sprowadza się do konfliktów, krytyki i ogólnego napięcia. Są też dobre informacje – w piątek z Królewskimi trenował już Sergio Ramos i jego gra na Camp Nou jest niezagrożona. Podobnie jak Karima Benzemy, który z Szachtarem zaczął mecz na ławce rezerwowych.

W Barcelonie też krajobraz nie wygląda na apokalipsę. Leo Messi nie przypomina już zbuntowanego chłopaka, który marzy o odejściu, jego gra coraz mocniej przypomina tę, którą wszyscy w Barcelonie pamiętają. Clasico jest dobrym meczem, by rosnącą formę potwierdzić z pompą. On je kocha ze wzajemnością – do tej pory grał w 43 takich meczach (od 2005 roku), wygrał 19 razy, strzelił 26 bramek, dorzucił 14 asyst. W latach 2014-2016 zaliczył passę bez strzelonego gola, ale gdy w kwietniu 2017 roku trafił dwa razy, ze swojej cieszynki (zdjęta koszulka pokazana z dumą trybunom) uczynił nieśmiertelny symbol.

Coraz lepiej wygląda też praca Ronalda Koemana, który – wbrew obawom – dobrze dogaduje się z zespołem.

Pique: – Mogę mówić jedynie dobrze. Trener jest bezpośredni, a to spodobało się szatni. Więcej pracujemy, sezon rozpoczęliśmy dobrze, porażka z Getafe była nieoczekiwana i niczego nie zmienia. Do Clasico jestem nastawiony optymistycznie.

Na plus Koemanowi zapisać można pozostawienie w klubie Philippe Coutinho, który wyraźnie odżył. W pięciu meczach strzelił dwie bramki, a po powrocie z Bayernu wcale nie było jasne, czy zakotwiczy w Katalonii. Ręce zacierał Arsenal, ale to właśnie Holender postawił weto.

Sobotni mecz nie będzie jednak sumą plusów i minusów, bo starcia Barcelony i Realu są historią bez względu na okoliczności. Niechęć zawodników do Bartomeu, albo podważane kompetencje Zidane’a nie będą kwestiami rozpatrywanymi w głowach piłkarzy ani przez sekundę po pierwszym gwizdku. Wynik na tym poziomie rozstrzyga sport. Do wybuchów wszyscy jeszcze zdążą wrócić.

Komentarze